Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Czytelnia
Nie śmiej się w łóżku?
W chwilach miłosnego uniesienia do Piotra szepczemy: Sławek. Rzucamy dowcip o viagrze przy kimś, kto ma ją w nocnej szafce. Niezręczne sytuacje w łóżku często się zdarzają, więc dobrze wiedzieć, jak z nich wybrnąć – mówi Jerzy Więznowski, seksuolog, w rozmowie z Renatą Bożek.
Niepoprawne imię w łóżku
Renata Bożek: Mąż koleżanki, Piotr, nie odzywał się do niej przez kilka dni po tym, jak przytulając się do niego w łóżku, powiedziała: „Och, Sławek, jak ja lubię się z tobą kochać” Sławek? Nie miała chłopaka o tym imieniu, a nawet nie znała Sławka, który by się jej podobał. Owszem, parę godzin wcześniej rozmawiała ze Sławkiem – gejem i do tego nawet nie przystojnym. Ale jak wytłumaczyć partnerowi, że to nieistotna pomyłka?
Jerzy Więznowski: W łóżku najlepiej mówić tylko „Kotusiu”, „Misiu”, żeby uniknąć takich pomyłek. Bo one zdarzają się z powodów, które nie przyszłyby nam do głowy. Jeśli ta kobieta rozmawiała z kolegą o czymś dla niej istotnym – o projekcie w pracy, kłótni z szefową, awanturze z matką, a potem zajęła się innymi rzeczami, to te emocje pozostały jej „z tyłu głowy”. Nie do końca je odreagowała, przeżyła. One wróciły do niej, gdy wieczorem przytuliła się do męża i poczuła się rozluźniona. W jej umyśle razem z nimi pojawiło się imię kolegi Sławka. Ta pomyłka wynikała z tego, jak funkcjonuje nasza pamięć. W sytuacji uniesienia może pojawić się imię byłej żony, nawet gdy dziś myślimy o niej „ta zołza”, bo przecież przez latach po orgazmie szeptaliśmy: „och Aneczko”. A więc teraz w chwili erotycznego uniesienia pamięć płata nam figla i wyskakuje Aneczka. Zdarza się to nawet wtedy, gdy z aktualną partnerką jesteśmy szczęśliwi.
Kasi, która słyszy: „Cudownie Aneczko", takie wyjaśnienie nie zawsze wystarczy.
Gdy przychodzi do mnie pacjentka z takim problemem, mówię jej: „Może pani żyć w podejrzliwości i przekonaniu, że tamtą pewnie kochał bardziej, ale po co? Czy nie lepiej uwierzyć partnerowi, gdy mówi, że pani jest dla niego najważniejsza? Poszukać dowodów, że tak jest?” Bo seks zaczyna się i kończy nie tylko w łóżku. Jeśli ktoś dalej ma wątpliwości, radzę przyjrzeć się partnerowi: „Jak się do mnie odnosi? Czy na co dzień porównuje mnie z byłą czy z byłym? Wspomina o tamtym związku?” Jeśli odpowiedzi na te pytania wypadają na naszą korzyść, to warto poczekać, aż nasze imię „wypchnie” tamto z jego pamięci i już żadna Aneczka nie będzie się pojawiać. Ale może też się zdarzyć, że pomyłka imienia pokazuje, że partner wciąż myśli o dawnej partnerce lub po głowie chodzi mu koleżanka z pracy. W takiej sytuacji potrzebny jest psychoterapeuta rodzinny, bo to może być symptom kryzysu w związku.
Nietypowe reakcje w łóżku
A co ma myśleć partner, gdy kobieta podczas orgazmu wybucha płaczem lub śmiechem? Internautki piszą, że mężczyźni czują się wtedy zdezorientowani, wręcz obrażeni.
Tutaj wychodzi brak wiedzy o fizjologii i cielesności. Wybuch płaczu lub śmiechu to naturalna reakcja na silne przeżycie. Rozsądny mężczyzna, zamiast zastanawiać się, czy ona śmieje się z niego, czy też płacze z żalu za byłym kochankiem, powinien pomyśleć: „Tak jej organizm zareagował na superorgazm, do którego ją doprowadziłem”. Ale w stanie podniecenia zdarzają się też mniej romantyczne reakcje fizjologiczne, np. burczenie w brzuchu, wiatry, itd. Ktoś, komu coś takiego się zdarzyło, może powiedzieć: „Doprowadziłeś mnie do tego, że nie pamiętam o przyzwoitości”. Jeśli to partner lub partnerka czuje się speszony/a, to trzeba rozładować atmosferę żartem: „Widzę, że jesteś tak podniecony/a, że się nie kontrolujesz”. Wtedy zamiast wstydu może pojawić się dodatkowa podnieta.
Bywa też, że podnieceni używamy słów obscenicznych. Gdy potem dochodzi do nas, co wygadywaliśmy w łóżku, mamy ochotę spalić się ze wstydu.
Miałem pacjentkę, która dochodząc do orgazmu, krzyczała: „Co mi za to kupisz?”. Na co dzień elegancka, dyskretna, w szczycie namiętności powtarzała zdania, których potem nie pamiętała, ba, nie wierzyła, że je wypowiada. Ale kiedy okazało się, że podczas orgazmu zdarzało się jej zsiusiać lub stracić przytomność, uwierzyła partnerowi, że mówi rzeczy, których za żadne skarby nie powiedziałaby świadomie. Trafiła do mnie, bo się tego wstydziła i zaczęła unikać seksu. A jeśli do niego dochodziło, starała się trzymać w ryzach i nie pozwalać sobie na oddanie się przyjemności. Ona się denerwowała, on się denerwował, a ich życie intymne było coraz gorsze. Najpierw zastanawialiśmy się nad przyczynami jej zachowania. Czy pragnęła wcielić się w rolę prostytutki? Nie. Pojawiło się więc podejrzenie, że jest ono skutkiem zaburzeń neurologicznych. Pacjentka zgłosiła się do specjalisty i okazało się, że cierpi na rodzaj epilepsji. Leki sprawiły, że przeżywała orgazm bardzo świadomie.
Mniej szczęścia miała moja znajoma, która po pierwszej nocy z narzeczonym powiedziała: „Na początku zwykle nie jest fajnie. Ale z czasem będziemy mieć dobry seks”. On zdziwił się, bo myślał, że było super. I przestał odbierać telefony od niej. Ona nie rozumiała, o co mu chodzi.
Moi pacjenci żalą się, że kobiety nie biorą pod uwagę, że mężczyzna ma swoją historię miłosną, sukcesy i porażki, wrażliwość. Rzucają uwagi kastrujące chłopaka, który martwi się, czy ma dobrą erekcję. I następnym razem w łóżku on będzie się tak bał, że nie stanie na wysokości zadania, że rzeczywiście nie stanie. Warto też pamiętać, że pierwszy kontakt często nie jest tak udany, jakby się chciało, z powodu napięcia, żeby dobrze wypaść. Dlatego mówię pacjentom, że powinni dać sobie czas, nie analizować tego, co było, tylko poznawać swoje ciała i reakcje. W wielu przypadkach jest też tak, że początkowe problemy w łóżku są dobrą prognozą na przyszłość. Bo kochankowie bardziej się starają, szukają sposobów, żeby zaspokoić drugą osobę. O seksie trzeba rozmawiać, ale o naszym: co chcemy robić, co lubimy. Bez analizowania tego jak meczu piłkarskiego: gdzie był błąd, jaką strategię objąć na przyszłość. Drobiazgowe rozważanie tego, co się dzieje i co będziemy robić następnym razem, to prosta droga do utraty radości i spontaniczności w łóżku.
Ale moja znajoma chciała dobrze: porozmawiać o tym, co obydwoje lubią, żeby następnym razem było lepiej. Przecież to nie jest nietakt.
W przypadku twojej znajomej można się zastanawiać, czy ta gafa była przypadkowa. Może była elementem gry: kto w związku będzie grał pierwsze skrzypce? Jeśli rzucamy taką niby „przypadkową” sugestię, że partner nie zaspokoił nas, czyli nie sprawdził się jako kochanek, sugerujemy, że nie jest prawdziwym mężczyzną, i to daje nam nad nim przewagę. Tak czy inaczej on odbierze to jako odrzucenie i zacznie unikać spotkań z kimś, kto od początku go krytykuje. I związek, który mógłby być dla nich naprawdę udany, kończy się, bo jedno z nich nie potrafiło trzymać języka za zębami.
Lepiej udawać?
Nadmierna szczerość nie jest dobra. Błędem jest liczenie przy nim byłych kochanków: Adam, Jacek, Marcin… lub opowiadanie ze szczegółami, co działo się w łóżku z poprzednimi partnerami. Nawet jeśli druga osoba pyta o to, bezpieczniej obrócić te pytania w żart lub odpowiedzieć: „Było ich kilku, ale ważny jesteś tylko ty”. Jeśli on dowie się, że ona miała przed nim 15 kochanków, to może pomyśleć: „Czy jestem dla niej kolejnym chłopcem do łóżka? Czy wtedy, gdy zamyka oczy po orgazmie, nie przypomina sobie któregoś z byłych? Czy na pewno jest zadowolona z seksu ze mną?.” A od takich pytań jeden krok do nadmiernego spinania się w łóżku, pretensji: „Jak z innymi było ci lepiej, to do nich sobie idź”.
Ale jeśli słyszy od partnerki: „Mój były nigdy nie dał mi takiej przyjemności”, to chyba powinien się ucieszyć?
Porównywanie z byłymi to kolejna gafa, która parom zdarza się nagminnie. Owszem, gdy słyszymy raz: „Z poprzednim partnerem myślałam, że wiem, co to orgazm, ale dopiero ty pokazałeś mi, na czym to naprawdę polega”. Ale jeśli porównywanie z poprzednimi partnerami jest częste, może być sygnałem, że w waszym związku wciąż ważna jest przeszłość. Po drugie, nikt nie lubi być porównywany, każdy z nas chce być wyjątkowy. Po trzecie, kto dziś źle mówi o byłej żonie/mężu, jutro może źle mówić o obecnej/obecnym. Nieświadomie o tym wiemy i to budzi nasz dystans i podważa zaufanie. Przestrzegałbym więc przed nadmiernymi zwierzeniami. Nie opowiadajmy nawet o tym, jak to było nam źle w łóżku z byłym partnerem. Gdy jesteśmy razem, trzymajmy się reguły: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”
Źródło:
Renata Bożek, magazyn rodzinny (bezpłatny dodatek do dziennika „Polska”), sobota, 21.06.2008 / nr 27, str.16.
Znajdź swoją miłość z biurem matrymonialnym Duet Centrum!