Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Historie z Happy Endem
Strach ma wielkie oczy
Kiedy przyszliśmy niespodziewanie do biura, nie zdradzając wcześniej nic o naszej znajomości, panie z biura poprosiły nas o krótką rekomendację, którą mogłyby umieścić na stronie internetowej. Czwarty dzień już siedzę nad tą rekomendacją i zupełnie nie wiem, od czego zacząć.
Z usług Duet Centrum postanowiłam skorzystać w pierwszej połowie 2011 roku. Przyszłam bardzo spięta, bardzo smutna i bardzo zamknięta w sobie. Najtrudniej było mi opowiadać o przeszłości i nawet popłakałam się, gdy Pani zapytała mnie o moje małżeństwo. Dlaczego? Bo było wspaniałe, a przerwał je wypadek, w którym zginął mąż. Przez ponad rok dochodziłam do siebie. Dzieci dość szybko się pogodziły ze śmiercią taty; miały przecież też swoje sprawy – córka szkołę i znajomych, syn studia i dziewczynę. Ja miałam poczucie, jakbym została sama na świecie...
Pewnego dnia odwiedziła mnie koleżanka i słysząc kolejny raz moje opowiadania o przeszłości, przerwała mi i powiedziała: " Krysia, minęło już tyle czasu, a ty ciągle rozdrapujesz rany. Musisz to przerwać, zacząć żyć i przestać się nad sobą użalać". Te słowa, zwłaszcza ostatnie, bardzo mnie zabolały. Bardzo szybko zrozumiałam jednak, że znajoma ma rację i nie chce mnie zranić, ale zmotywować i postawić do pionu.
Możecie sobie wyobrazić, z jakim trudem przyszła mi decyzja o skorzystaniu z usług Duet Centrum i jakie czułam rozczarowanie, kiedy z pierwszych znajomości nic nie wychodziło. Zupełnie nie umiałam się do tego zdystansować, a każdy nowy kontakt wiązał się z ogromnymi nadziejami. Po trzech pierwszych kontaktach moje rozczarowanie sięgnęło zenitu, zadzwoniłam do biura informując, że chcę zrezygnować z usług. Pani konsultantka zapytała, dlaczego. Odpowiedziałam jednym tchem: "bo to jedna wielka porażka!". Padły pytania: "Pani Krysiu, porozmawiajmy. Dlaczego porażka? Czy ci panowie źle się w stosunku do pani zachowali? Czy czymś panią urazili? Czy powiedzieli pani coś przykrego? Cisza w słuchawce...
Właściwie to wszystko było w porządku. Każdy z panów był dla mnie miły, jeden nawet przyniósł kwiaty. Każdy zaprosił w fajne miejsce, zapłacił za rachunek, a jeden nawet chciał odwieść do domu. Tematy też były, nie było drętwego milczenia. Więc dlaczego nazwałam to wszystko porażką? Dlatego, że nie było sukcesu, że moje zadowolenie z usług biura oceniałam przez pryzmat nawiązanych znajomości. A że związku do tej pory nie stworzyłam, to ... Duet jest porażką. A to przecież zupełnie nie tak., emocje i potworna samotność wzięły górę...
Gdy poznałam Witolda zmieniło się wszystko. Zaczęło się od pięknej przyjaźni, ale że spotykaliśmy się prawie codziennie, przyjaźń szybko przerodziła się w coś więcej... zniknęły wszystkie obawy; strach przed wejściem w nowy związek, strach przed uczuciem, przed bliskością, przed seksem, przed zaangażowaniem, przed poczuciem zdrady wobec zmarłego męża. Uwierzyłam, że kochać można w każdym wieku, niezależnie od wszystkiego. A czas leczy rany i próba ułożenia sobie życia po śmierci ukochanej osoby nie jest powodem do wstydu.
Razem jesteśmy już cztery lata i choć nasz związek jest zupełnie inny niż moje małżeństwo, to jest równie wartościowy i satysfakcjonujący. Jestem szczęśliwa, a i przez to szczęśliwe są moje dzieci. A duetowi dziękuję, że postawił na mojej drodze tak wspaniałego człowieka.
KRYSIA (51 lat)