Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Historie z Happy Endem
Tak, to była zmiana - nie każda jednak uskrzydla..
Szukałem konkretnej osoby, a tak naprawdę tej jednej jedynej, dla której chce się góry przenosić. I kiedy przedstawiono mi Annę, nie ukrywam, że z niepokojem oczekiwałem naszego spotkania.
Spotykaliśmy się z Anną już od prawie czterech miesięcy. Doskonale się rozumieliśmy, mieliśmy podobne zainteresowania, podobny temperament. Jak sama Ania mówiła „jest jak w bajce”. Pozostało tylko podjąć kroki na przyszłość. I tu pojawił się problem.
Kiedy się dwoje ludzi spotyka, spędza ze sobą czas, ale mimo wszystko każde ma swoje życie i swoje miejsce, to taki układ jest bezpieczny. Nie trzeba iść na kompromisy, być cierpliwym ect. Generalnie niewiele trzeba zmieniać. Ania chce wiele jeszcze w życiu osiągnąć, jest ambitna i niezależna. Ja mam część swego życia za sobą i chcę teraz robić to, na co wcześniej nie mogłem sobie pozwolić. Nie chcę walczyć o nowe stanowiska, szukać nowych wyzwań zawodowych, robić kariery. To co mam, mi wystarcza....
Rozstanie z Anią było trudne. Przedzwoniłem do biura żeby o tym porozmawiać i powiedzieć, że jako biuro matrymonialne działają doskonalne i że prawie im się udało. Zaskoczony usłyszałem w słuchawce:” Panie Piotrze nam się udało, to wam obojgu się nie udało”. I wtedy zrozumiałem, że najtrudniej w życiu stworzyć udany związek. Ja przestraszyłem się, że temperament Ani i jej ambicja w jakiś sposób mnie ograniczy. I zamiast znaleźć „złoty środek”, po prostu uciekłem. Wybacz mi Aniu mą słabość..... Jestem teraz mądrzejszy o nowe doświadczenie, o nową wiedzę o sobie samym. Może jeszcze nam się uda... choćby o tym porozmawiać.
Piotr 34l. (broker ubezpieczeniowy)