Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Media o nas
Duet w "Twój Styl"
Aby znaleźć męża
Profil Weroniki – klientki warszawskiego biura matrymonialnego: 40 lat. Szefowa firmy audytorskiej. Niezależna finansowo rozwódka z 13 -letnim synem. Otwarta na partnera z dzieckiem. Brunetka. Wysportowana, kreatywna. Szukam wykształconego mężczyzny do 45 lat o podobnym statusie materialnym. Czułego, błyskotliwego i odpowiedzialnego, który chce dzielic ze mną przygody i zwykłą codzienność: Poranek na połoninie? – proszę bardzo. Wspólne gotowanie, a potem wieczór na kanapie? - Z przyjemnością.
Historia ze szczęśliwym zakończeniem, ale początki były trudne. Czternaście miesięcy temu Weronika wykręca numer w poszukiwaniu miłości. „Uratowaliście życie przyjaciółce, znalazła u was super mężczyznę. I ja, hm, hm... no... chcę pomóc szczęściu" – mówi szeptem. Magda, konsultantka biura pamięta skrępowanie klientki. - To częste przy pierwszym kontakcie. Ludzie wstydzą się przyznać do samotności. Obawiają, że uznam ich za desperatów. – tłumaczy.
Weronika wypełniła ankietę. Podstawowe informacje i oczekiwania. Zaznaczyła sześć z 28 cech wymarzonego partnera: odpowiedzialny, troskliwy, kreatywny, inteligentny, optymistyczny... Bez nałogów!!! - W rubryce „opisz siebie”, oceniła się jako osobę z nadwagą. Z oryginalną, czytaj - brzydką twarzą - opowiada Magda. - A przecież nosi co najwyżej rozmiar 38 i ma śliczne, klasyczne rysy! Ta krótka informacja wiele mi powiedziała. Zestresowana prawniczka, której inni zazdroszczą sukcesu, tak naprawdę uważa się za nijaką kobietę. Ma niską samoocenę. - mówi Magda- wiem to po latach praktyki, szczerych rozmów z ludźmi. Klienci dopytują czasem: -„Dlaczego nie macie wielostronicowych testów doboru, których pełno na portalach randkowych? Bo w nie nie wierzymy.” Kiedyś mieliśmy 158- punktowy kwestionariusz, który przeanalizowany przez komputer, miał pomóc dokładnie „prześwietlić” i poznać człowieka. I dopasować go do kogoś o podobnych potrzebach. Ale doświadczenia pokazują, że ludzie piszą o sobie i o wymarzonym partnerze jedno. A potem zakochują się w kimś, kto według tabelek nie nadaje się dla nich. Na przykład ona chce bogatego biznesmena, a zakochuje się w nauczycielu geografii. Uczuć nie da się oprzeć na Excelu. Teraz każdy, kto szuka u nas swojej drugiej połówki, w ankiecie odpowiada tylko na kilka pytań. Kluczowe są rozmowy.
Trzeba się spotkać. Knajpka w mieście, biuro. Są fotele, pudełko z chusteczkami. - To nie gabinet terapeutyczny, choć mam dyplom psychologa. - mówi Magda. - Czasem to się przydaje. Muszę umieć czytać miedzy słowami, wyłowić zahamowania, traumy. Spędzamy dwie, trzy godziny razem. Nie ma tabu. Pytam: „Dlaczego mąż zdradził?” „Jakie miała pani dzieciństwo? „Czego się boi?” Bywa, że ktoś trzaśnie drzwiami: „ nie potrzebuję prania brudów!” Na ogół wraca. Bywam też „dziewczyną do bicia” – to na mnie klienci wylewają na mnie złość za porażkę w poprzednim związku.. Wysłucham, czasem przytulę, spróbuję pomóc.
Gwiazda korporacji
Magda pamięta pierwsze spotkanie z Weroniką. Na zewnątrz pewna siebie. Typ: „od razu przejdźmy na ty”. Szpilki i wystający spod dopasowanej marynarki identyfikator. Był wieczór, a ona dopiero wracała z pracy. - "Gwiazda korporacji" – pomyślałam. - Co miesiąc zgłasza się do nas kilkanaście takich kobiet. 35-45 lat. Inteligentne, zadbane, niezależne prawniczki, dziennikarki, copywriterki, menedżerki. Jeżdżą służbowymi autami, żyją na zamkniętych osiedlach. Nie żałują sobie na wakacje – w Grecji, Tajlandii, albo stadninie koni. Nie mają dzieci, albo najwyżej jedno, które: " jest całym światem". Poza pracą oczywiście – zaznacza Magda.
Na tym spotkaniu Weronika szczerze opowiada o sobie. Owszem, sukces. I beznadziejna pustka. - Dom – praca – fitness – czas z synem. Kochany Kuba… Zrobił dla mnie piknik - niespodziankę w parku. Leżałam na kocu, obok tatuś bawi się z dzieckiem latawcem. Przystojny facet. Co chwila podbiegał do żony, ona karmiła go ciastem drożdżowym. Drażnili mnie. Ja też taką chwilę chciałabym dzielić z kimś ukochanym…
- Eksmąż? To już „pozamiatane”. - opowiada Weronika podczas pierwszego spotkania z Magdą. - Miłość życia. Kolorowy ptak, aktor, reżyser. Byliśmy włoskim małżeństwem - nie mogliśmy bez siebie żyć a zaraz się nienawidziliśmy. Uciekłaś w pracę? – pyta Magda. - Tak. A mąż w narkotyki. Były ważniejsze ode mnie i od syna. Błagałam, nakłaniałam, aż gdy kolejny raz wracał półprzytomny do domu, zrozumiałam, że przegrałam. Wyprowadził się, bo go „ograniczaliśmy”. Nie chcę mówić o upokorzeniu. O powrotach do domu – jak najpóźniejszych. Kiedy syn śpi, mogę głośno nastawić telewizor i zagłuszać pustkę kieliszkiem wina. Po rozstaniu zaczęłam walczyć o kontakty dla firmy. Awans. Potem kolejny. I co z tego? - Nie ma z kim dzielić szczęścia? - drąży Magda. - Rano budzę się jakbym była chora i zmęczona. Wolę myśleć, że to samotność, a nie depresja. Albo przedwczesna menopauza?! Szukam szczęścia. Rozglądam się wokół i widzę, że fajni czterdziestolatkowie są zajęci. To gdzie mam poznać mężczyznę życia? W pracy? Zaliczyłam romans z kolegą z firmy. Kiedy w tajemnicy jechaliśmy na Mazury, on zdejmował obrączkę. Potem wracał do żony, ja wyłam w poduszkę. Znowu rozczarowanie. Chcę, żeby ktoś mnie przytulił, powtarzał, że nikogo tak nie kochał. Rozumiał fochy, postawił do pionu syna, który popala papierosy. Czy tu są tacy mężczyźni?
Magda: Weronika podpisała umowę na „pakiet podstawowy”. Koszt: 390 złotych. Po szczerej rozmowie pomagamy stworzyć profil. Dajemy hasło do komputerowej bazy klientów. Jeśli ktoś się spodoba, przekazujemy obu stronom telefon. Najpierw oczywiście pytamy o zgodę na kontakt. Proszę klientów, żeby po spotkaniach dali znać, jak się im układa.
Nudziarz i kobieciarz
Pierwsza randka z byłym sportowcem kończy się fatalnie. Weronika żali się: - „Szczegółowo opowiedział o kontuzji, śrubach w kolanie, niemal wyrecytował ulotkę lekarstwa. Strata czasu!” Potem przez kilka tygodni spotyka się z doradcą podatkowym. On zbyt natarczywie całuje, więc ona prosi, żeby więcej nie dzwonił. –„Bardzo chciałam, żeby się udało. Ale rozmowy były letnie. Do tego brak chemii, przeszkadzał mi jego zarost, zapach perfum…” - tłumaczy Magdzie. O kolejnej randce pisze w mailu: "Miało być świetnie, a wyszło jak zwykle. Owszem pan M. jest męski, przystojny. Ma tytuł MBA, z czułością mówi o dzieciach. Same plusy. Szkoda tylko, że w ciągu piętnastu minut obejrzał się za każdą kobietą. Mister macho! Prosiłam o NORMALNEGO faceta…!
Magda: - Uśmiecham się, kiedy od większości klientek słyszę "normalny". To słowo klucz. Ma kilka znaczeń. Po pierwsze – lojalny. Po drugie facet nie może udawać na randce kogoś, kim nie jest. Kobiety nie chcą spotykać się z „małpą na występach. Wolą, żeby otwarcie powiedział: nie wyszło mi małżeństwo. Smutki zapijałem, a teraz chcę spróbować, ale boję się znowu sparzyć. Dla Weroniki „normalny” znaczy też „niesfrustrowany”. Zadowolony z siebie, z życia, lubiący ludzi. Taki, który pokocha nieswoje dziecko. Na początku Weronika miała wątpliwości: - "Czy samotna matka równa się mniejsze szanse na nową miłość?” Uspokajałam: Wyswataliśmy niejedną patchworkową rodzinę. - opowiada Magda. - Nieprawda, że faceci boją się roli ojczyma. A wiele kobiet ma takie uprzedzenia. To nie pomaga otworzyć się na drugiego człowieka, zaufać. Z relacji - nici. Podobnie, gdy wierzymy w mit o księciu na białym koniu i w miłość od pierwszego wejrzenia. Taki był przypadek Weroniki.
Kilka procent szans
Pół roku po zgłoszeniu się do biura. - "Za każdym razem, kiedy szykuję się na randkę, wierzę, że zaiskrzy, że się zachwycę– mówi. Magda pozbawia ją złudzeń: - „Znam historie kilku tysięcy par. Znikomy procent ludzi po trzydziestce buduje związek na „chemii” i zakochaniu od pierwszego wejrzenia. Na miłość trzeba zapracować. Zaprzyjaźnij się. Nabierz ochoty na wspólną niedzielę. Może nie warto czekać na namiętne smsy, które będziesz na okrągło czytać.” Weronika trzyma się jednak romantycznej wizji. – „Nie mówię, żeby on wspinał się po balkonie z różą w zębach, ale żeby choć zaskoczył mnie i zabrał na randkę gdzieś indziej niż do kawiarni”.
Weronika traci zapał. -”Może to ze mną coś jest nie tak” - mówi w biurze i zawiesza szukanie partnera. Jej profil w bazie staje się niedostępny. Odzywa się po trzech miesiącach. Tym razem bez skrępowania wpada do biura: - Dzięki wam przynajmniej chodziłam na randki! Wróciłam właśnie z rejsu w Chorwacji. Wokół przytulające się pary, a ja w kajucie układam pasjansa w laptopie. Nawet syn mówi: "Mamo, kiedy umawiałaś się z facetami,wyglądałaś jak laska, byłaś milsza". I jeszcze przyjaciółka... kiedy użalam się nad sobą, wywraca oczami: - „Chcesz się zakochać bez pamięci? To są oczekiwania dziewczynki. Dorosła kobieta chce kochać.” Okej, nie muszę czuć entuzjazmu na pierwszej randce. Trochę pokory – powtarzam sobie. - Nie znajdę Baumgartnera, który skacze z kosmosu. Tylko przyzwoitego faceta. Zaczynam od początku – Weronika prosi o przywrócenie profilu w bazie.
Magda: Może ta kobieta musiała jeszcze raz poczuć pustkę? Zastanowić się, czego chce. Zdarza się, że nasi klienci przerywają poszukiwania. Nie czują się gotowi na związek. A my podpowiadamy: -„Uporaj się z przeszłością”. Jeśli trzeba, polecimy psychoterapeutę. To część naszych usług. Weronika też porządkowała siebie. Zrozumiała, dlaczego w związku potrzebuje wysokiej temperatury. Dlaczego ma być bardzo i mocno. Jej rodzice, rozstawali się i godzili. Do tego mąż. Fascynujący, bo artysta. Potrafił usiąść i nocą napisać sztukę o Weronice. Ale potem znikał, a ona wybaczała. Z kolejnym mężczyzną szukała kolejnego „miesiąca miodowego”. A teraz przyznaje: - Jeśli jest raj, potem musi być piekło. Jestem zmęczona walką. Chcę, żeby ktoś się mną opiekował. I nie zawiódł. – Weronika zaczęła dojrzewać do kompromisu – tłumaczy Magda. Zaczęłyśmy działać. W naszej bazie jest około tysiąca klientów, ale czasem korzystam z prywatnych kontaktów – opowiada. – Przyszedł mi do głowy nasz lekarz rodzinny. Karol, 52 –letni ojciec dorosłych córek. Starszy niż chciała Weronika. Może nie tak bogaty. Trochę misiowaty. Ale inteligentny, ciepły facet.
Po pierwsze przyjaźń
Karol zaprasza Weronikę na drewnianą łajbę. Małomówny, ale uważny – podtrzymuje, kiedy wchodzi na pokład, gdy mówi: „zmarzłam”- oddaje kurtkę i otula szalikiem. Weronika, kontrolująca, zarządzająca wszystkimi wokół, pozwala się sobą zaopiekować. On dzwoni potem rozemocjonowany do Magdy: - „Czy mnie zechce. Taka kobieta z klasą?” I telefony od Weroniki:– „Karol uczył młodego wprowadzać łódkę w ślizg. Dobrze nam razem. Ale motyli w brzuchu nie ma…!” – „To zdrowy objaw” – motywuje Magda. -„Nie odpuszczaj.”
- Niejedna para zaczynała od przyjaźni, a kończyło się na miłości – twierdzi. - Od drugiego wejrzenia. Intuicja rzadko mnie zawodzi. Weronika zjawiła się niedawno po dwóch miesiącach ciszy: –„Chcę usunąć mój profil z bazy. To byłoby nielojalne chodzić na randki. Jesteśmy z Karolem coraz bliżej” – mówiła jakby zawstydzona. „Jedziemy razem na rocznicę ślubu jego rodziców. W sklepie z antykami znalazłam dla nich serwis do herbaty.” Zacierałam ręce: „A nie mówiłam? Po pierwsze: przyjaźń. Po drugie: zauroczenie. Trzeci etap to poważne deklaracje. – Gdzie jesteście?” – zapytałam. – „Boję się zapeszać. Nie ma adrenaliny. Ale lubię to rozczulenie i bliskość między nami. Dobrze mi, więc chyba nie będę już waszą klientką”. - Rozwiązanie umowy to w tym wypadku sukces – uśmiecha się Magda.
Ideał daleki od ideału
Profil Joanny, która od 12 miesięcy korzysta z pomocy biura matrymonialnego na Śląsku. 39 lat. Panna. Właścicielka sieci aptek. Wierzy w miłość. Szuka jednocześnie przyjaciela, kochanka i bratniej duszy. Mężczyzny na wysokim stanowisku, dla którego liczą się wartości rodzinne. W ankiecie napisała, że ma mieć do 45 lat. Wyłącznie kawaler z wyższym wykształceniem. Katolik. Niedawno zweryfikowała oczekiwania.
Czerwiec 2012 „Pani Elżbieto, moje szczęście jest zbyt cenne, żeby zostawiać je przypadkowi. Płacę i wymagam”- mówi Joanna. Na pierwsze, dyskretne spotkanie, konsultantkę z biura matrymonialnego zaprasza do domu. Raczej - rezydencji. Przy wjeździe ochroniarz. Rozmowa na początku przypomina biznesowy lunch. Joanna wręcza Elżbiecie wypełnioną ankietę. O sobie pisze niewiele: Niezależna, atrakcyjna. W rubryce: Chciałabym zawrzeć związek małżeński: TAK. Pragnę dzieci: TAK. Za to na liście oczekiwań wobec mężczyzny zabrakło miejsca. Odpowiedzialny. Bez zobowiązań. Stanowisko menadżerskie (broń boże kierownik!). Przystojny, smukły, zadbany. Dobrze sytuowany. – Wolałabym, żeby nie robił zakupów w dyskontach – mówi niby żartem. A potem tłumaczy: -„Eks narzeczony siostry był sfrustrowany, gdy zaczęła więcej od niego zarabiać. Wstydził się, ze jeździ punto. Przez pieniądze było wiele napięć. W końcu on odszedł”. A i jeszcze jedno – proszę o katolika. Nie wyobrażam sobie związku bez ślubu kościelnego. Ma pani kogoś dla mnie?” – pyta. - Obiecuję, że znajdę – odpowiada Elżbieta.
Joanna specjalnie wybrała katowickie biuro, bo klientami są niemal wyłącznie ludzie z wyższym wykształcaniem. Jest zabiegana dyrektorka międzynarodowego banku, profesor kulturoznawstwa, śpiewaczka operowa, olimpijczyk, znany neurochirurg, a nawet była siostra zakonna. Nie ma przypadków beznadziejnych – mówią konsultanci, Współcześnie „swaci” – choć nie lubią tego określenia – to z wykształcenia psychologowie i socjologowie. Dla Joanny ważne było, żeby trafić do profesjonalistów. Wcześniej szukała szczęścia na własną rękę. Na portalu randkowym. Przez cztery miesiące czatowała z „ideałem”. Porozumienie dusz, codzienny raport, jak to się kochają. A potem smutny finał znajomości z „Wojtkiem074”. Szukał tylko seksu. Wyrzuciła go z domu.
Elżbieta: Wiele klientek trafia do nas rozczarowanych albo oszukanych w sieci. Opowiadają: -„Facet rozpracował mnie emocjonalnie. Niemal obiecywał miłość, a potem na spotkaniu, często jeszcze w sypialni, mówił: Wiesz, mam kłopoty z żoną…” Zatrudniamy w firmir informatyków, którzy w razie podejrzeń, oczywiście nie łamiąc prawa, „sprawdzą” każdego. W sieci można znaleźć wiele informacji - od sytuacji osobistej do biznesowej. Jeśli doszukamy się oszustw, przekrętów, albo okaże się, że „wzorowy” kandydat to podrywacz, podejmujemy współpracę po wyjaśnieniach. Albo w ogóle odmawiamy. Nasi klienci ufają nam, że nie trafią na naciągaczy.
Pieniądze nie grają roli
Joanna decyduje się na wykupienie najdroższego, „vipowskiego” pakietu. Cena - cztery tysiące złotych. Nie musi zaglądać do bazy klientów w sieci. Konsultantka wyszukuje dla niej odpowiedniego kandydata „na miarę”. Potem robi „prezentację” – opowiada o mężczyźnie, bada reakcje klientki, rozwiewa wątpliwości. Jeśli w bazie brakuje odpowiedniej osoby, szuka wśród prywatnych znajomych. Wszystko da się zrobić. Dla pewnej klientki – dziennikarki telewizyjnej, która marzyła o golfiście, jeździła na turnieje. Weszła w środowisko. Jeden z instruktorów wydał się odpowiedni. Sprawdziła: wolny, po rozwodzie. Zaaranżowała lekcję golfa. Resztę zostawiła klientce. Ta nie życzyła sobie, żeby wprost przedstawić ją jako „singielkę”. Stawka za takie usługi jest ustalana indywidualnie – mówi Elżbieta. To spore koszty. Wiele samotnych kobiet i mężczyzn deklaruje: „kiedy chodzi o najważniejszą rzecz w życiu, nie liczę się z pieniędzmi.” W zamian oczekują dyskrecji i skuteczności. Konsultantka też ma wobec nich oczekiwania - ścisła współpraca i zaufanie. Stąd częsty kontakt. Dobrze więc poznać się dobrze z klientami.
Na początku Elżbieta często jeździ do Joanny. Żeby zjeść kolację, obejrzeć zdjęcia ukochanego bratanka. Po babsku porozmawiać. Żadnych plotek o niczym, padają trudne pytania. Na przykład o przeszłość. Na jednej z kolacji Joanna wyznaje:- „Raz strasznie się zakochałam. Po studiach spotkałam rozwodnika. Ojciec, w domu zagroził: – „Jeśli się z nim zwiążesz, zapomnij o rodzinie!” Taty nie można zawieść. A rozwodnik znalazł sobie inną.” Elżbieta: - Taka opowieść sporo powiedziała mi o Joannie. Jest zasadnicza, sztywno trzyma się wartości, które wyniosła z domu. Skazuje siebie samą na samotność. Całe życie pod kontrolą. W pracy musi być najlepsza, w sercu brak miejsca na kompromisy. Tak jak jej ojciec, wydaje wszystkim rozkazy.
Królowa śniegu
W 2012 roku Joanna przez kilka miesięcy spotyka się z mężczyznami zaproponowanymi przez konsultantkę. Najpierw jest Włoch polskiego pochodzenia. Czarujący, oczytany właściciel winnicy. Odrzucony, gdy okazuje się, że skłócił się z rodziną i nie zajmuje chorą matką. - „Bałam się. Jak miałabym mu zaufać, wierzyć, że i mnie kiedyś nie porzuci?” - tłumaczy decyzję Joanna. Szansę traci też właściciel galerii sztuki. Katolik? – Tak. Kawaler? – Tak. Zabiera Joannę na „Traviatę”, a ona kocha operę. – „Ale jest … łysy i ma nadwagę!” –„ Nie wyobrażam sobie nas w łóżku”– przyznaje ze wstydem na spotkaniu z konsultantką. Potem 45-letni publicysta. Joanna wreszcie jest zauroczona. On - niekoniecznie. Konsultantka tłumaczy porażkę: - Moja klientka to „królowa śniegu” – częsty typ wśród bizneswomen. Takie kobiety na randkę przychodzą w garniturze. Uścisk dłoni jak Iron Man a potem przesłuchanie w stylu: -” Ja osiągnęłam to i to, w najbliższej pięciolatce zamierzam… a ty?” Mężczyzna kurczy się ze strachu. Albo mu się nie chce wchodzić w kolejną rozgrywkę. Bo on już udowodnił, na co go stać. I nie przychodzi na zawodowe interview. On szuka u kobiety delikatności, zachwytu i uroczego „pogubienia”. A nie manifestacji siły, dominacji. Próbowałam sugerować Joannie zmianę stylu, fryzury. –„Masz taką świetną figurę, pięknie byłoby ci w kobiecej, dopasowanej sukience” - namawiałam. Ale ona nie chciała „zrzucić zbroi” .
Elżbieta w ramach współpracy proponuje spotkanie z coachem, który prowadzi dla klientów spotkania o podstawach szczęśliwego związku. - „Dowiesz się wiele o sobie” - namawia. Ale klientka odmawia: -„Nie wybieram się na kozetkę!” . Łatwiej jej było otworzyć się przede mną – mówi konsultantka. – „Rozpracowywałam” Joannę, żeby jej pomóc. Pod maską żelaznej damy zobaczyłam delikatną osobę. Widząc, jak rozpieszcza bratanka, wyczułam, że chciałaby jeszcze być mamą. Żaliła się: - „Dlaczego żaden facet nie jest dla mnie wystarczająco dobry. Co ze mną nie tak? Kiedyś zaprosiła mnie na kolację, wypiła sporo ginu z tonikiem i opowiedziała: - „Tata, były wojskowy, w domu był despotą.. Gdy dostałam złą ocenę, kazał mi spać na strychu.” –„Nigdy nie byłaś dla niego dość dobra? Nie umiałaś postawić na swoim?” - pytałam. – „20 lat temu uciekłam do innego miasta na studia Zerwałam z ojcem, skończyłam farmację. „Ja wam i sobie pokażę” – powtarzałam.” - Pokazała – opowiada konsultantka. Joanna sprzedała dom, który zapisała jej w testamencie babcia. Zainwestowała w aptekę. Pracowała 15 godzin na dobę i stała się cyborgiem. Moim zdaniem w środku to nadal przerażona dziewczynka, która nie pogodzona z ojcem, każdego mężczyznę traktuje rywala. Musi udowodnić, jaka jest świetna. Uparła się na supermana, bo powinien być jej wizytówką. Ale tak naprawdę boi się bliskości. - „Zakochać się to znaczy stracić kontrolę. Mam zrobić z siebie idiotkę i pokazać, że mi zależy? – powiedziała kiedyś. – A co, kiedy ten ideał zobaczy, że jestem beznadziejna?”
- „To po co szukasz?” - „Bo nie umiem pogodzić się, że to co kosztowało mnie tyle krwi, nie daje jednak szczęścia. Bo przytulam się co najwyżej do poduszki. W sobotę rano siadam w ogrodzie i wcale nie cieszę się chwilą spokoju wśród magnolii. Singielka brzmi jak porażka. Chcę się z kimś śmiać. Albo pokłócić. Zbierać brudne talerze po kolacji zjedzonej razem w nocy. Pakować walizki i jechać w podróż. Ale udaję przed sobą, że nie potrzebuję mężczyzny, bo przecież elektryka, ogrodnika czy hydraulika mogę sobie wynająć!”
Elżbieta: Joannie nieoczekiwanie pomógł pewien sen. – „Ostatnio śni mi się, że przytulam się do mężczyzny. Jest mechanikiem! Mam na sobie sukienkę w kropki i staję na palcach, żeby dosięgnąć jego ust. Czuję się jak dziewczynka. ” – Zapytałam, czy była szczęśliwa. – „Nooo…, choć facet nie był w moim typie. I miał żonę. Ale to mi nie przeszkadzało. Przynajmniej we śnie potrafię nie trzymać się sztywno oczekiwań.” - „To wskazówka” – powiedziałam i zaproponowałam wtedy Joannie eksperyment: -„Pozwól mi raz umówić cię z kimś nie jest w „twoim typie”. Rozwiedziony, po ślubie cywilnym. Jakub - uciekł z korporacji i ma biuro podróży. Ciekawy, inteligentny i ciepły facet. Bez garnituru, z rzemykami na ręce.
- Ideał daleki od ideału? – zapytała.
- Wierz mi, wśród klientów takie niedopasowane pary sprawdzają się częściej niż myślisz. Joanna dała mi zielone światło: –„ Nie mam nic do stracenia. Może ja też spróbuję nie być cyborgiem w garniturze”. Spotkali się na pokazie slajdów z jego podróży na Maderę. Na ten wieczór pomogłam Joannie wybrać kobiecą sukienkę i balerinki. Doradzałam: - Pozwól mu przejąć inicjatywę. Nie przepytuj, nie sprawdzaj czy nada się na partnera. Po prostu dobrze się baw. Eksperyment trwa. Spotkali się już kilkanaście razy. To super znak. Tym bardziej, że Joanna niedawno wyznała: -„Z nikim nie czułam się tak swobodnie. Jakub umie słuchać. Opowiedziałam mu o ojcu. Kuba podoba mi się jako mężczyzna. No dobrze, kręci mnie jak cholera! I kupił mi … plecak, bo chce zabrać mnie na trekking. Powiedziałam, że nie dam rady. A on, że się mną zaopiekuje. Bardzo tego chcę. Mogę pojechać nawet pod namiot. Będę się uczyć bliskości. Może poczuję się jak we śnie z mechanikiem.”
Marta Bednarska