Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Aktualności
Ghosting -gdy mężczyzna znika, choć zapowiada się ciekawie. 23/06/2019
Zapraszamy do zapoznania się z poniższym artykułem, który może okazać się bezcenną lekcją zarówno dla Pań, jak i Panów.
Ghosting - gdy mężczyzna
znika, choć znajomość zapowiadała się ciekawie. Jakie problemy w relacjach mają
kobiety sukcesu.
Silne kobiety nierzadko tworzą pancerz.
Niektóre twierdzą, że boją się męskości, bo ona im zagraża, z drugiej strony
nie interesują ich partnerzy niezaradni. Z terapeutycznych obserwacji wynika,
że podstawowym problemem kobiet sukcesu jest traktowanie związku z taką samą
ambicją jak traktowanie pracy - musi być najlepiej, inaczej jest jałowo.
„Świat potrzebuje chłopaków, którzy będą
wychowywani z wyższym poczuciem własnej wartości, aby mogli docenić i podziwiać
silne kobiety, a nie czuć przy nich zagrożenie” - mówi Katja Rembrandt, australijska
trenerka par i małżeństw. Eksperci często twierdzą, że to mężczyźni „nie
dźwigają” współczesnych, przebojowych kobiet, że mają kryzys męskości, są
niewystarczająco pewni siebie czy zaradni. Wytykają im dystans do kobiet na
wysokim szczeblu, zwłaszcza gdy w męskim umyśle wdrukowane jest rozumienie
męskości jako dominacji i kontroli. Z drugiej jednak strony warto zastanowić
się, co sabotującego miewają w sobie kobiety osiągające sukcesy, że tak często
borykają się z trudnościami w relacjach damsko-męskich?
Drobne
kłamstewka
Przyjaciel Małgosi, gratulując
jej obrony doktoratu, rzucił przy okazji: „Jednego ci współczuję, jeszcze
trudniej teraz będzie ci znaleźć faceta”. Gorzkie słowa mocno utkwiły jej w
pamięci. Jest singielką od kilku lat, a dokładnie od kiedy została członkinią
zarządu w jednej z dużych polskich spółek. Ale wcale nie dlatego jest sama, że
nie ma czasu czy zadziera nosa - jak twierdzi jej matka. Otóż w relacjach
Małgosi pojawia się ghosting, który polega na tym, że mężczyzna nagle znika,
chociaż znajomość zapowiadała się ciekawie.
Ghosting zwykle spotyka Małgosię
tuż po tym, gdy ujawnia, gdzie i na jakim stanowisku pracuje oraz jakim jeździ
samochodem. Nauczona doświadczeniem wypracowała strategię: zwykle gdy idzie na
pierwszą randkę, korzysta z komunikacji miejskiej. Wierzy, że jak ktoś już ją
pozna, to potem nie będzie mu przeszkadzało, że odniosła zawodowy sukces.
Przypadek Małgosi
nie jest odosobniony.
Dziewczyny z sukcesami, dopiero siedząc na kozetkach swoich terapeutów,
przyznają, że udają, że są własnymi asystentkami, na randki biorą torebki z
sieciówek zamiast swojej ulubionej Louis Vuitton tylko po to, by mężczyzna
nie poczuł się gorszy, mniej zaradny.
Na dłuższą metę jednak ta
strategia nie działa, a wręcz niszczy. Pomijając to, że on po czasie czuje się
oszukany i wmanewrowany, ona opierając relację na kłamstwie, nie zaznaje
szczęścia. Kłamstwa w relacjach powodują pustkę i poczucie olbrzymiego
osamotnienia. Izolują od emocjonalnej bliskości z drugim człowiekiem, nie
pozwalają na wybudowanie zdrowej więzi, nawet jeśli byłaby w nim dobra
intencja.
Tylko jak tu nie kłamać, skoro
powiedzenie prawdy wydaje się równoznaczne z odrzuceniem?
Mierzą
wysoko i chcą być kochane
Badania "Jak kochają Polacy?" zrealizowane przez ARC Rynek i Opinia (2019)
wskazują, że według naszego społeczeństwa miarą dojrzałej miłości jest między
innymi umiejętność cieszenia się ze swoich sukcesów. Patrząc na te wyniki i
doświadczenia z gabinetu terapeutycznego, trzeba przyznać, że cieszenie się z
cudzego szczęścia jest rzeczywiście dużą umiejętnością. Coach Karolina Cwalina
w swoim zbiorze wywiadów z kobietami „#girlstalk” pisze na przykład, że
prawdziwych przyjaciół poznała w sukcesie. Ona i jej rozmówczynie przyznają, że
im większy sukces osiągnęły, tym mniej życzliwych ludzi było wokół nich, a
więcej hejtu i pogardliwych spojrzeń zarówno ze strony mężczyzn, jak i kobiet.
To doświadczenie tysięcy osób zaangażowanych w ciekawe, prestiżowe i intratne
projekty. Dlatego pewnie osamotnienie na szczycie jest tak ważnym tematem
większości filmów biograficznych, choćby oscarowego „Bohemian Rhapsody” o życiu
Freddiego Mercury'ego.
- Wracam sama do domu
późnym wieczorem i z zazdrością patrzę na wózek stojący na klatce przy
mieszkaniu obok. Tam jest chyba szczęście, ona zajmuje się domem, on pracuje i
wszyscy są w tym konserwatywnym podziale ról szczęśliwi - mówi Małgosia. Ale
wcale nie zazdrości, sama by tak ani nie chciała, ani nie potrafiła. Sporo
kobiet podobnie doświadcza dysonansu poznawczego - czyli z jednej strony pragną
miłości i rodziny, z drugiej patriarchat nie spełnia ich pragnień. Chcą robić
karierę, świetnie zarabiać, rozwijać się. Chcą być kochane, doceniane,
dopingowane przez swoich mężczyzn, którzy sami także będą z impetem piąć się po
szczeblach kariery. To dla singielek z sukcesami wymarzony scenariusz na życie,
ale zdarza się on sporadycznie.
Często miłość sabotowana jest
przez same kobiety. Przykładowo u tych pań, które miały zawiłe relacje z ojcami
(np. bo ci nałogowo pili, odeszli albo byli niewydolni czy przemocowi), rozwija
się obok wysokiej ambicji także potrzeba kontrolowania sytuacji. Kobiety z
takimi doświadczeniami zwykle nie potrafią polegać na mężczyznach, odrzucają
męskość związaną z przejmowaniem sterów w związku, mogą się bać albo złościć na
zachowania zdecydowane, konkretne, bo te nasuwają nieprzyjemne skojarzenia. Są
samowystarczalne nie tylko w obszarze pracy, ale w całym życiu, w którym nigdy
nie mogły liczyć na męskie oparcie.
Brak
równowagi
Olga to 40-letnia prawniczka,
dawniej właścicielka sporej kancelarii w jednym z polskich miast (jej mąż
prowadził zaś małą działalność gospodarczą). Dzisiaj, jak sama o sobie mówi,
niespełniona mama i depresyjna pani domu. Dla męża przeniosła się do Warszawy i
zrezygnowała ze swojej kariery na rzecz ratowania małżeństwa. Miało to miejsce
pięć lat temu, gdy okazało się, że mąż ją zdradził. Pracując nad związkiem,
doszli do wniosku, że przyczyną zdrady było zbyt małe zaangażowanie Olgi w
relację. - Ciągła praca, sukcesy, nagrody, brak mojej siły na seks sprawiły, że
znalazł inną. By ratować związek, zrezygnowałam więc z kancelarii. On mi
przyklasnął, mówiąc, że zawsze irytowało go, że jest tylko „mężem tej
prawniczki”. Najpierw czułam się całkiem dobrze z tym wyborem. Potem jednak
wpadłam w depresję - mówi.
Co powinna była zrobić Olga,
żeby nie przypłacić decyzji depresją? Nierzadko można spotkać się z głosami
psychoterapeutów, że kiedy jedna strona osiąga duży sukces, a druga jej tego
zazdrości, sama stojąc w miejscu, to najlepszym rozwiązaniem jest zawieszenie
relacji. Bo brak równowagi nie służy miłości, generuje wzajemne konflikty,
nieporozumienia. Strona mniej aktywna czuje się słaba i niepotrzebna, a ta
silna, z sukcesami - przeciążona i samotna.
Jeśli dla jednego z partnerów wartością jest sukces, a drugiego to drażni,
to taka relacja po pewnym czasie zacznie się „rozjeżdżać”; strony będą się od
siebie oddalały, oskarżając się wzajemnie.
Stabilność relacji opiera się na
równoważeniu podziwu wobec siebie. Jeśli jedna strona podziwia, a druga jest
podziwiana, to równowaga pozostaje zachwiana. Rzadko który człowiek chce być w
związku fanem swojego partnera. W takich relacjach czasem przez lata wzbiera
złość i gniew, które wypływają przy innych okazjach, a tak naprawdę związane są
z przeżywaną wewnętrznie frustracją i zazdrością, do której tak ciężko się
przyznać otwarcie.
Wewnętrzne
poczucie wadliwości
Większość ludzi czuje
skrępowanie, przyznając się, że walczy z ukochanymi i że bywa zawistna. U Ewy i
Tolka wzajemnym pretensjom o to, że on nie robi kariery, a ona jest
perfekcjonistką, nie było końca. Ewa zdecydowała się na rozwód. Szybko weszła w
nową relację, z mężczyzną silnym i przedsiębiorczym. Niestety sielanka nie
trwała długo. Okazało się, że Ewa nie jest w stanie wytrzymać w relacji, w
której ktoś jest od niej bardziej zaradny, przebojowy, lepiej sobie radzi z
ekonomią. W związek wdarła się niezdrowa rywalizacja, pragnienie udowodnienia
sobie, kto odniósł większy sukces. Tę rywalizację wskazano im na terapii par,
bo żadne nie umiało dobrze określić wzajemnych stosunków.
Dzisiaj związek Ewy wygląda już
inaczej, para stara się nie rywalizować, chyba że zjeżdżając w Tatrach na
snowboardzie. Kobieta dostrzega, że rywalizacja w jej wydaniu to walka z
mężczyznami - całe życie walczyła z bratem o względy matki i dzisiaj podobny
schemat uruchamia jej się w związku: na widok mężczyzny staje w gotowości, by
udowodnić mu, że jest lepsza, nieważne, czy to jej kolega z pracy, czy partner.
Schemat ten w psychoterapii określa się jako „wewnętrzne poczucie wadliwości”
współistniejące z przemożną potrzebą kompensacji tego stanu ducha. Ewa, mając w
pamięci poczucie bycia nie dość dobrą, by być zauważoną przez ojca, obsesyjnie
całe życie usiłowała nokautować wszystkich silnych mężczyzn, by czuć się
wreszcie istotna. Ale słabi, o dziwo, też wcale nie byli dla niej atrakcyjni,
bo nie zaspokajali jej kobiecych, dojrzałych potrzeb, tylko ów dziecięcy
schemat wadliwości.
Kłopotliwe
definicje słabości
Silne kobiety nierzadko tworzą
pancerz broniący je przed męskością. Dużo mówi się o tym, że takie dziewczyny
boją się męskości, bo ona im zagraża, z drugiej strony nie interesują ich
partnerzy osłabieni i niezaradni. Z terapeutycznych obserwacji wynika, że
podstawowym problemem kobiet sukcesu jest traktowanie związku z taką samą
ambicją jak traktowanie pracy - musi być najlepiej, inaczej jest jałowo, słabo
wręcz kryzysowo.
Definicja „słabości” jest bardzo
szeroka, często można przecierać oczy ze zdumienia, czym dla silnych dziewczyn
jest słabość. Na przykład słaby mężczyzna to dla wielu ten, który dba o kobietę
swoim kosztem, stara się, jest po uszy zakochany, poświęca dla niej swoją
karierę, mniej zarabia. Takie postrzeganie męskiej słabości wynika ze stereotypowej
definicji męskości rozumianej jako: nieprzejednanie, rządzenie i dominowanie.
Sęk w tym, że te trzy cechy mężczyzny kobiecie sukcesu są zupełnie
niepotrzebne.
- Jeśli kobieta chce być
pracownikiem o wysokich dochodach, podróżuje, pracuje przez wiele godzin, to
potrzebuje partnera, który chętnie wstanie rano, aby przygotować dzieciom
kanapki do szkoły, i weźmie wolne, gdy one chorują - podkreśla terapeutka Katja
Rembrandt. I zachęca kobiety do szukania i doceniania wartości partnerów,
którzy chcą wspierać ich sukces, a nie konkurować z nim. - Jeśli my, kobiety,
chcemy osiągnąć maksimum w naszej karierze, musimy znaleźć partnerów,
którzy nam z radością pomogą - doradza. Ci, którzy z radością pomagają,
niejednokrotnie sami nie mają chęci na robienie kariery albo są gotowi przede
wszystkim asystować swoim partnerkom, mają w sobie na to zgodę i przestrzeń.
Nie mają przy tym potrzeby udowadniania swojej męskości solidną, rozwiniętą
karierą, realizują tę potrzebę na innej płaszczyźnie.
Tak jak kobiecości nie definiują
wysokie obcasy, tak męskość można mierzyć inną miarą niż umiejętność zadbania o
stabilne finanse. Tylko czy wszystkie silne dziewczyny są na to gotowe, czy
dadzą radę odpuścić?
Katarzyna Kucewicz,
źródło: Wysokie Obcasy, wyd.
internetowe z dn. 25.03.2019