Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Czytelnia
Ciężkie czasy dla seksu. Cyberseks a potrzeba bliskości
Jeśli wierzyć mediom, podobno już 200 milionów ludzi praktykuje cyberseks, czyli uprawianie przeróżnych form aktywności seksualnej za pośrednictwem Internetu. W sieci pojawia się coraz więcej stron o charakterze erotycznym, czatów, dzięki którym w odrębnych "pokojach" można uprawiać wirtualny seks z osobą oddaloną nawet o tysiące kilometrów. Ogłoszenia matrymonialne aż kipią seksem.
Rewolucja seksualna w XXI wieku?
Rozwój techniki pozwala również na przesyłanie obrazu i dźwięku, co jest dodatkową atrakcją podczas „kontaktu seksualnego” przez Internet. Nowością są rękawice i okulary 3D, umożliwiające przeniesienie się do wirtualnego świata, w którym nie ma rzeczy niemożliwych. To wszystko daje okazję do zrealizowania swoich najśmielszych fantazji erotycznych dotyczących miejsca, sposobu oraz, co najważniejsze, partnera odpowiadającego pod względem płci, wyglądu i temperamentu. Żeby pełniej odczuwać satysfakcję z takiego rodzaju seksu, wymyślono różnego rodzaju orgazmotrony – urządzenia, które odpowiednio stymulując, pozwalają przeżyć orgazm. Już 70 lat temu Aldous Huxley w książce „Nowy, wspaniały świat” opisywał kabiny, w których człowiek osiągał orgazm. Był to obraz przyszłości, teraz mający szansę stać się rzeczywistością. Oprócz orgazmotronów pojawiły się też dziś inne gadżety, na przykład sztuczne narządy płciowe czy pełnowymiarowe fantomy kobiet i mężczyzn, pozwalające zaspokoić potrzeby autoerotyczne.
Czy to wszystko oznacza, że mamy do czynienia z rewolucją seksualną? Media wydają się promować nowe rodzaje zaspokajania potrzeb seksualnych, to zaś rodzi przekonanie, że coraz więcej osób je wybiera. Jednocześnie rysuje się czarna wizja przyszłości, w której naturalny stosunek płciowy z partnerem odejdzie w zapomnienie, ustępując miejsca nowoczesnemu cyberseksowi. Czy tak będzie rzeczywiście?
Odpowiadając sobie na to pytanie, musimy pamiętać, że wszystkie formy zaspokajania potrzeby seksualnej przy wykorzystaniu najnowocześniejszych środków przekazu i najnowocześniejszej elektroniki są po prostu masturbacją. W wieku XIX dla masturbantów konstruowano przemyślne urządzenia mające chronić ich przed tym „zgubnym zachowaniem”. W latach 50. i 60. XX wieku odbywały się międzynarodowe konferencje poświęcone przyczynom i skutkom masturbacji. W ostatnich dekadach wieku XX ta forma zaspokajania potrzeby seksualnej została zaakceptowana zarówno przez seksuologię rozwojową, jak i kliniczną, ale pod pewnymi warunkami. Po pierwsze, zachowania autoerotyczne nie mogą mieć charakteru nerwicowego, a więc cechować się kompulsywnością, przymusowością, nałogowością. Po drugie, nie mogą być preferowanym sposobem zaspokajania potrzeby seksualnej. Zatem masturbacja uprawiana z wykorzystaniem elektroniki jest patologią, jeśli ma się jednocześnie możliwość zaspokojenia potrzeby seksualnej w intymnym kontakcie z drugą osobą.
Na początku XXI wieku, który sprzyja tzw. autystycznym postawom (np. ucieczka od rzeczywistości, zamykanie się we własnym świecie) i stymuluje je, liczniejsza niż w poprzednich wiekach jest grupa ludzi, dla których osobiste kontakty seksualne są z różnych psychologicznych powodów zbyt trudne. Ludzie ci będą wybierać różne formy masturbacji, również te z wykorzystaniem Internetu. A przecież człowiek potrzebuje bliskości, czułości i bezpośredniego kontaktu z partnerem. Cyberseks nie jest i nigdy nie będzie w stanie dostarczyć tylu doznań, ilu dostarcza intymne zbliżenie dwojga ludzi.
Kolejnym argumentem świadczącym o tym, że naturalny seks „nie umrze”, są uwarunkowania ewolucyjne. Mężczyzna, szukając ewentualnej partnerki, kierował się i kieruje cechami świadczącymi o tym, że będzie ona dobrą matką (np. wcięcie w talii świadczące o zdrowiu kobiety i o jej dużych możliwościach rozrodczych). Przez tysiące lat jedynym znanym, a zarazem zgodnym z naturą, sposobem na przedłużenie gatunku był seks, który – prócz tego, że przyczyniał się do powstania nowego życia – dawał przyjemność i rozładowanie napięcia. Także dzisiaj, mimo ogromnego postępu medycyny, przeważająca większość dzieci zostaje poczęta w „tradycyjny” sposób.
Powstaje jednak pytanie, czy nie grozi nam wizja rodem z „Seksmisji”, w której kobiety opanowały i zdominowały świat, a co więcej – dobrze sobie radziły bez mężczyzn i bez seksu z nimi. Może już niedługo mężczyźni staną się niepotrzebni w procesie rozmnażania? Ale czy kobiety przestaną potrzebować mężczyzn, a mężczyźni kobiet w seksie? Wydaje się, że nie. Ponieważ „tradycyjny” seks, oprócz swojej funkcji prokreacyjnej i fizjologicznej, zaspokaja także potrzebę miłości i przynależności do drugiego człowieka. Te potrzeby są na tyle silne, że skutecznie motywują człowieka do prokreacji.
Cyberseks i autoerotyzm
Zjawisko cyberseksu należy postrzegać raczej w kategoriach współczesnej odmiany zachowań autoerotycznych. Ludzie podejmowali je od niepamiętnych czasów. Prototypy dzisiejszych wibratorów powstały już w III wieku p.n.e. w greckim Milecie, a prymitywne, gliniane i drewniane fallusy towarzyszą do dziś niektórym dziko żyjącym plemionom. Kontakty erotyczne nawiązywane za pomocą SMS-ów, czatów czy e-maili nie zasługują na miano „seks” – jeśli nawet są źródłem szeroko rozumianej podniety, czy wręcz orgazmu, wciąż pozostają tylko jedną z form onanizmu.
Powstaje jednak kolejne pytanie: czy współczesne formy erotycznej epistolografii – czaty, e-maile, SMS-y – są czymś rzeczywiście nowym, nieznanym wcześniej? Raczej nie, ponieważ już w starożytności wielu znanych poetów przelewało swoje namiętności na papier, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że ich zwerbalizowane fantazje erotyczne będą stymulowały seksualnie następne pokolenia. Od dawien dawna seks był czynnikiem umacniającym więź między ludźmi, uczył empatii, czułości i altruizmu, spajał także rodzinę. Seks jest też integralną częścią procesu socjalizacji. Czy zatem bez niego grozi nam upadek wartości społecznych? Czy bez niego społeczeństwa mogłyby istnieć i rozwijać się? Jednym z najdotkliwszych skutków całkowitej redukcji pierwotnej roli seksu byłby upadek tradycyjnych związków. Jeśli przed wejściem w intymny związek ktoś wszystkie swoje potrzeby seksualne zaspokajałby w rzeczywistości wirtualnej, to jego partner nie zdoła ich zaspokoić.
Czy więc w przyszłości cyberseks wyeliminuje tradycyjny stosunek? Ewolucja i dzieje cywilizacji świadczą o tym, że nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z drugą osobą. Prawdopodobnie cyberseks i wszelkie nowinki branży erotycznej pozostaną – tak jak do tej pory – jedynie substytutem. Ewentualnie mogą stać się częścią składową rozbudowanego preludium prowadzącego nieuchronnie do aktu kulminacji, jakim jest, był i będzie seks
Źródło:
www.charaktery.eu/artykuly