Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Czytelnia
Seks w kryzysie
Źle się dzieje w sypialniach trzydziestolatków! Źle to mało powiedziane. Coraz częściej tam po prostu... nic się nie dzieje. Młodzi, zdrowi, aktywni Polacy unikają seksu. Tłumaczą się zmęczeniem i stresem, lękiem o swoją karierę i spłatę kredytu. Czy to rzeczywiście prawdziwe powody ich niechęci do seksu?
Kryzys a seks
Media alarmują o fatalnym wpływie kryzysu na seksualność Polaków: „Stres chodzi parami”, „Seks już nie ten? To przez kryzys!”, „Światowy kryzys męskich możliwości”. Coraz więcej kobiet niepokoi się tym, że ich partner nie ma ochoty na seks. Może ty po prostu kogoś masz? – pytają wreszcie, ale partner zapewnia, że nic takiego się nie dzieje. Tylko brak mu apetytu na seks. Co się stało ze współczesnymi trzydziestolatkami? Dlaczego młodzi, zdrowi, single, aktywni ludzie już nie mają na „to” ochoty?
33-letnia Agata żali się na jednym z forów: „Od ośmiu miesięcy nie uprawialiśmy seksu. A przecież nie straszę wyglądem: dbam o sylwetkę,
stosuję dietę... Jestem atrakcyjna, wiem, że podobam się innym mężczyznom, jednak na moim mężu nie robię wrażenia. Próbowałam już wszystkiego – od kolacji przy świecach po gadżety z sex-shopu, ale mimo to Paweł unika zbliżeń. Od kilku miesięcy wiem, że on woli cyberseks. Udaję, że tego nie widzę, ale czuję się strasznie. Co prawda Paweł nigdy nie szalał z pożądania, uważał, że cały dzień w łóżku to strata czasu! Mimo wszystko miałam poczucie, że ja i nasze małżeństwo jesteśmy dla niego najważniejsze. Teraz już niczego nie jestem pewna... Kocham męża, dlatego od pewnego czasu godzę się na to «białe małżeństwo», ale nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam w takim układzie.”
Pod słowami Agaty mogłoby się podpisać wiele kobiet. Do poradni seksuologicznych zgłasza się coraz więcej osób z problemem uzależnienia od pornografii internetowej. Z badań profesora Zbigniewa Izdebskiego wynika, że spośród 6,5 mln polskich internautów niemal połowa przeglądała w sieci materiały pornograficzne, a 1,7 mln rozmawiało w sieci o seksie. Prawdopodobnie z powodu poczucia anonimowości blisko 30 proc. użytkowników Internetu przeszukuje go pod kątem informacji związanych z seksem. Czy to już jest zdrada? Polacy nie mają jednoznacznego stanowiska w tej kwestii, ale aż 1,1 mln przyznało, że ukrywa przed rodziną i znajomymi swoją „działalność” w sieci. W ostatnich latach cyberseks spowszedniał i nie wzbudza już tak dużych kontrowersji. To kolejna forma autoerotyzmu uprawianego we dwoje lub w większej grupie równocześnie – uważają Jerzy Gomuła i Krystyna Pytlakowska, autorzy książki Zaczatowani.
Internetowy seks wyzwala emocje, od których można się uzależnić równie łatwo, jak od substancji chemicznych. Potencjalni cyberkochankowie są gotowi do spełniania najbardziej wyszukanych i perwersyjnych fantazji, anonimowo i bez zbędnych przygotowań – szybko zyskują przewagę nad realnymi partnerami, o których trzeba bardziej zabiegać. To może prowadzić do uzależnienia od cyberseksu, przedkładania go nad tradycyjne formy kontaktu seksualnego. Autorzy Zaczatowanych wyróżniają pięć etapów uzależnienia: pierwszy to oszołomienie nowością, możliwościami, jakie nagle się przed nami roztaczają. Kolejny to oszukiwanie siebie, że „wszystko jest pod kontrolą”. Następnie tracimy wrażliwość na obsceniczność materiałów. To, co wzbudzało opór, odrazę, zaczyna się podobać, wywoływać podniecenie, które rozładowujemy masturbacją. Rozwija się uzależnienie. Ostatniemu etapowi towarzyszy już twarda pornografia i próby przenoszenia wirtualnych doświadczeń do realu... A to niekoniecznie musi odpowiadać realnemu partnerowi.
W łóżku bez premii
Wydaje się, że cyberseks nęci szczególnie tych, którzy ciągle są przemęczeni i brak im sił, by zabiegać o partnera w realnym świecie. Zabiegani jak mrówki, martwiący się lecącymi w dół indeksami giełdowymi, po wyczerpującej i pełnej napięcia pracy – są w stanie jedynie kliknąć myszką. A ślicznotka pojawiająca się na ekranie o nic nie pyta, niczego nie wymaga. Czy rzeczywiście tempo życia, ciągła rywalizacja i lęk przed konsekwencjami kryzysu mogą dramatycznie wpływać na zachowania trzydziestolatków w sypialni? Jesteśmy narodem przepracowującym się, a jednocześnie niezadowolonym z wykonywanej pracy. Z raportu Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że prawie milion Polaków pracuje po 12 godzin dziennie, tyle samo osób jest zatrudnionych w kilku firmach równocześnie. Aż 80 proc. Polaków zostaje w pracy po godzinach. Stres i przemęczenie, brak ruchu, używki i niewłaściwa dieta są głównymi przyczynami zaburzeń seksualnych. Co trzeci Polak pytany o rodzaj trudnych sytuacji życiowych, które w ostatnich latach wpłynęły negatywnie na jego pożycie seksualne, wymienia „dołek” finansowy, żałobę i utratę pracy – podczas gdy np. rozwód podaje tylko 3 proc. badanych. Oto ona lęka się, czy utrzyma się w pracy. On zamartwia się, bo jego firma ma coraz mniej klientów, Albo nie może pogodzić się z tym, że szef odebrał mu premię. Napięcie lub przygnębienie przygłusza ochotę na seksualne figle.
Kiedy jednak stres przedłuża się, przestajemy robić „to” w ogóle. Bo dłużej trwający stres prowadzi do hiperprolaktynemii – nadmiaru prolaktyny w centralnym układzie nerwowym. Pojawiają się zaburzenia w sferze seksualnej. Z „Raportu seksualności Polaków” opracowanego przez prof. Zbigniewa Lew-Starowicza (2002 rok) wynika, że na takie zaburzenia cierpi od 35 do 50 proc. kobiet! Badania dowodzą, że źródłem damskich i męskich zaburzeń seksualnych są: depresja, lęk, stres i złe relacje partnerskie. U mężczyzn najczęstszym powodem erotycznego odwrotu są zaburzenia erekcji – cierpi na nie około półtora miliona mężczyzn w Polsce. Kanadyjscy badacze S.E. Brien, C. Smallegange, W.T. Gofton (Queen’s University, Kingston, Ontario, Kanada), uważają, że nawet epizodyczne, pojedyncze problemy z erekcją mogą wywołać u mężczyzny lęk przed porażką, który, jeżeli będzie się utrzymywał, może prowadzić do chronicznej dysfunkcji. Zestresowani mężczyźni pracują po 12 godzin dziennie, brakuje im czasu na stałe partnerki. A gdy już jakaś się pojawi w ich życiu, to paradoksalnie okazuje się, że mają kłopoty w łóżku. Co wtedy robią? Z najnowszych badań prof. Zbigniewa Izdebskiego wynika, że coraz częściej są klientami agencji towarzyskich.
Stres działa podstępnie, nie zawsze daje natychmiastowe skutki. Stopniowo jednak przyczynia się do rozregulowania układu nerwowo-hormonalnego. Badania przeprowadzone na szczurach dowiodły, że zaburzenia erekcji utrzymywały się długo po ustąpieniu bodźców stresogennych. U żeńskich osobników szczurów stresujące warunki skutkowały zaburzeniami hormonalnymi, wzrostem agresji i obojętnością na zachowania seksualne męskich osobników.
Podobnie kobiety w wyniku stresu często cierpią na zaburzenia pożądania i podniecenia. Niestety, większość pań udaje wtedy, że nic się nie dzieje. Nie ujawnią swego problemu ani partnerowi, ani lekarzowi. Zaburzenia sprawiają, że niechęć do seksu wzmaga się, narastają obawy, słabnie popęd, zaburzenia pogłębiają się. Błędne koło zamyka się.
Nie zawsze w sytuacji stresu tracimy apetyt na seks. Zależy to w dużej mierze od sposobu, w jaki próbujemy sobie ze stresem poradzić. Amerykański psycholog Richard Lazarus opisał kilka najczęściej stosowanych strategii radzenia sobie. Są to: konfrontacja, czyli atakowanie na oślep, dystansowanie się wobec problemu, samokontrola, czyli opanowywanie emocji, przyjmowanie odpowiedzialności i oskarżanie siebie, unikanie i czekanie na cud, poszukiwanie wsparcia u innych, planowe działanie zmierzające do rozwiązania trudności, w końcu pozytywne przewartościowanie sytuacji („to mnie wiele nauczyło”). Nie wszystkie strategie radzenia sobie są jednakowo skuteczne. Najbardziej optymalne wydają się trzy ostatnie. Niestety, nie zawsze są one wybierane.
Mężczyźni w obliczu stresu przeważnie reagują inaczej niż kobiety. One częściej uruchamiają strategię „zaopiekuj się i zaprzyjaźnij”, w trudnych momentach koncentrują się raczej na relacjach społecznych i zacieśniają więzi, szczególnie z innymi kobietami. Natomiast mężczyźni wolą strategię „walcz lub uciekaj”. To dlatego dotkliwiej odczuwają obecny kryzys ekonomiczny, co przekłada się na niemoc w alkowie. W sytuacji silnego napięcia emocjonalnego organizmy zarówno kobiet, jak i mężczyzn produkują oksytocynę – hormon, pod wpływem którego stajemy się spokojniejsi, towarzyscy, zrelaksowani. Niestety, „męski” testosteron osłabia jej działanie, natomiast żeńskie hormony płciowe wzmagają uspokajające działanie oksytocyny.
Terapia dwóch połówek
Agata i jej mąż nie uprawiali seksu od ośmiu miesięcy. Inne pary zaliczyły jeszcze dłuższą abstynencję. Gdy pozwolimy na to, by nasz związek stał się „białym małżeństwem”, w przyszłości trudno będzie to zmienić. Dłuższe przerwy w kontaktach seksualnych mogą sprawić, że narasta dystans, poczucie niezrozumienia i osamotnienia. Co więc można zrobić?
Amerykańska psycholog kliniczna Georgia Witkin zwraca uwagę na znaczenie relaksacji dla kondycji związku, który znalazł się w trudnej i stresującej sytuacji. Obejrzyjmy wspólnie ulubioną komedię, wybierzmy się razem na długi wieczorny spacer. Nawet zwykła kąpiel, jeżeli uczynimy z niej przyjemny rytuał, może obniżyć nam poziom adrenaliny.
Jednak bez adrenaliny nie ma pożądania. Ester Perel, nowojorska psychoterapeutka, która pomogła kilkuset parom cierpiącym z powodu braku pożądania, ostrzega przed zabójczą dla seksu nudą, brakiem nowości i zmian. Podkreśla, że do utrzymania pożądania w związku niezbędne jest nie tylko poczucie bycia ważnym i zauważanym przez partnera, ale też szanowanie odrębności partnera, urozmaicenie, nieprzewidywalność i fantazja, chęć przekraczania własnych granic, a czasem pozwolenie na przeżywanie agresji (zabawy we władzę, odwracanie ról seksualnych). Zbigniew Lew-Starowicz przestrzega przed pułapką Platońskiego mitu o „dwóch połówkach”: partnerzy stale przebywający razem, towarzyszący sobie we wszystkich płaszczyznach życia, w pewnym momencie mogą się poczuć jak rodzeństwo, a nie kochankowie. Utrzymanie pożądania wymaga od nas ciągłego rozwoju, a od czasu do czasu również odpoczynku od partnera.
Pamiętajmy jednak, że nie na wszystko mamy wpływ. Pewne kwestie zależą od biologii. Alicja Długołęcka, współautorka książki Edukacja seksualna podkreśla, że pożądanie to nie tylko gra naszej wyobraźni, ale i hormonów. W pierwszej fazie związku w organizmach zakochanych osób podwyższony jest poziom fenyloetyloaminy i dopaminy, co powoduje stan zbliżony do euforii. Po trzech latach dominują już dopamina i serotonina – hormony związane z odczuwaniem szczęścia, ale i uspokojenia. Wraz z upływem czasu pożądanie nieuchronnie słabnie, rośnie za to poczucie więzi i wzajemnej czułości – podwzgórze osoby będącej w stałym związku wytwarza oksytocynę, hormon związany z odczuwaniem przywiązania i przyjaźni. Okresowy spadek siły pożądania w związku jest czymś naturalnym. To doświadczenie warto wykorzystać, by przyjrzeć się swojemu związkowi. Czy czasem nie wsuwasz się pod kołdrę wraz ze wszystkimi przykrościami, które cię spotkały w pracy? Czy nie przenosisz do sypialni problemów z dziećmi, teściową i spłatą kredytów?
źródło: www.charaktery.eu
Zapoznaj się z ofertą biura matrymonialnego Duet Centrum!