Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Historie z Happy Endem
Miłość do gór
Oboje mieszkamy na Śląsku, ale poznaliśmy się w Zakopanem. Myślę, że atmosfera tego miasta wpłynęła również na nas; cały dzień spędzony w górach, obiad w schronisku, wieczorny spacer po Krupówkach i grzane wino w Cafe Piano... Oj szczególnie to ostatnie, bo na jednej lampce się nie skończyło ;-)
Kiedy biuro Duet wymieniło między nami kontakty, ja już byłam spakowana. Zadzwonił Grzegorz z propozycją spotkania w sobotę, ale ze względu na wyjazd odmówiłam i poprosiłam o możliwość spotkania się w następny weekend. Grześ zgodził się, pożegnał się grzecznie, życząc miłego weekendu.
W sobotę przed południem dostałam smsa: "Wpadłem na szalony pomysł, aby cię odwiedzić. Co ty na to?" Po chwili odpisałam: "Pomysł rzeczywiście szalony, ale czemu nie?". Odpisał: "W takim razie odezwę się, gdy będę już na miejscu". Ha, zakoczył mnie totalnie! No ale w końcu zgodziłam się, więc nie będę teraz siać paniki – pomyślałam.
Nie zdążyłam mu powiedzieć, że w górach nie jestem sama, ale gdy tylko powiedziałam o tej "akcji" koleżankom, stwierdziły, że usuną się na dalszy plan, a w razie "totalnej klapy" będą interweniować. Kumpele oczywiście zaraz zaczęły sobie żartować, snując przede mną wizje jakiegoś napalonego desperata, poszukiwacza przygód itp.. Sama zaczęłam się bać haha.
Do Zakopanego Grześ dotarł przed północą, więc umówiliśmy się na śniadanie. Było naprawdę sympatycznie, nie ma to jak randkowe menu – jajecznica na boczku! Aby nie tracić czasu, po śniadaniu od razu wybraliśmy się w góry. Czułam się tak, jakbym spędzała czas w towarzystwie dobrego przyjaciela. Nie czułam się jak na randce; w trekkingowych butach, dresie, kucyku na środku głowy i bez grama makijażu – nawet przez myśl nie przeszło mi, że mogłabym się mu podobać. Mnie znowu Grzegorz spodobał się od razu; trochę nawet żałowałam, że zgodziłam się na jego przyjazd, bo na "normalną" randkę ubrałabym sukienkę, szpilki i miałabym zdecydowanie większe szanse, by przykuć jego uwagę...
Wieczorem, po szybkim prysznicu, umówiliśmy się na mieście. Spotkaliśmy moje koleżanki, przedstawiłam ich sobie wzajemnie i cały wieczór spędziliśmy we czwórkę. Było świetnie, wszystko wyszło bardzo naturalnie.
Niedziela była zarezerwowana już tylko dla nas... Weekend przedłużyliśmy do poniedziałku, biorąc urlop na żądanie pod pretekstem paskudnej grypy ;-) Bardzo nie skłamaliśmy, bo niektórzy mówią, że miłość to też choroba ;-)
Brzmi jak bajka, prawda? Bo to był rzeczywiśćie bajkowy weekend. Nigdy w życiu nie miałam takiej randki i czasem zastanawiam się, czy dziś bylibyśmy razem, gdybym wtedy zamiast "Pomysł rzeczywiście szalony, ale czemu nie" napisała "Pomysł zbyt szalony, raczej nie"..
Dziś z sentymentem wracamy w góry i podpowiadamy, że jeśli nie macie pomysłu na randkę, a spotkanie w knajpie wydaje się wam zbyt banalne, wsiadajcie w samochód czy pociąg i przyjeżdżajcie do Zakopanego.. to miejsce ma w sobie magiczną moc. Ale zanim tu przyjedziecie, zapiszcie się do Duet Centrum, to też takie nasze magiczne miejsce, bo w końcu tu się wszystko zaczęło!
Iza i Grzegorz